Komentarz aktualny dr. Wojciecha Żebrowskiego

Wiele kontrowersji w przestrzeni publicznej wywołuje ostatni film pani Agnieszki Holand „Zielona granica”. Są krytycy i obrońcy dzieła. Nie należę do żadnej z tych grup, ponieważ znam tylko kilka fragmentów filmu dostępnych w mediach społecznościowych. Jako lekarz najpierw zawsze badam pacjenta a potem stawiam diagnozę i proponuję terapię. Krytycy wytykają reżyserce niegodziwe przedstawienie rzeczywistości na granicy z Białorusią ze wskazaniem na winę mundurowych funkcjonariuszy Straży Granicznej, jako tych złych, bez serca itp… Obrońcy, zwłaszcza twórcy i odtwórcy, tłumaczą się relacjami osobistymi osób poszkodowanych i misją cywilizacyjną. Nie wchodząc w szczegóły mamy przedstawiany obraz dwóch rzeczywistości, w skrócie  Holand i Poland. Która jest prawdziwa ocenić można tylko z autopsji, po obejrzeniu filmu i po…15 pażdziernika br. Nie ulega bowiem wątpliwości, że dzieło powstało pod wybory parlamentarne w Polsce i ma być argumentem wagi ciężkiej. Czy nastąpi w Polsce „rewolucja pażdziernikowa” okaże się wkrótce. Póki co nasuwają się następujące uwagi i pytania:

Po pierwsze – zdaniem krytyków ogólne przesłanie filmu rozmija się, a nawet wręcz przeczy, ponad dwuletniej, par excellence realnej, humanitarnej pomocy Polaków i państwa polskiego dla milionów uchodźców z Ukrainy, wyrażającej się otwarciem domów i zrównaniem ich w przywilejach z obywatelami polskimi. Czy zatem nie lepiej było zrobić film o tym niespotykanym w Europie wyczynie solidarnościowym Polaków, by odziana artystycznie prawda utrwaliła nasz pozytywny wizerunek w świecie cierpiącym na deficyt dobra?

Po drugie – film jest istotnym głosem wyborczym środowiska celebryckiego na rzecz opozycji. Przesądza o tym treść filmu i jego współfinansowanie  przez wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej. W narracji zwolenników A. Holand obraz miał prawo zaistnieć, jako najważniejsza z ciągu wypowiedzi reprezentantów tego środowiska. Czy jest jednak sprawą dopuszczalną i moralnie uprawnioną, by był to głos finansowany z zagranicy, głównie, bezpośrednio i pośrednio via Rada Europy, za pieniądze obcego mocarstwa, w tym wypadku Niemiec?

Po trzecie – film został nagrodzony na festiwalu w Wenecji a twórcy byli z tego niezmiernie radzi. Czy mogło być inaczej, skoro obraz ma istotnie pomóc wygrać wybory spolegliwej sąsiadom opozycji?

Po czwarte – z pokazaną w filmie postawą pograniczników i przesłaniem filmu nie zgadzają się wypowiadający się z imienia i nazwiska autentyczni strażnicy i okoliczni mieszkańcy. To ważny dla mnie argument.

Po piąte – spośród dostępnych fragmentów filmu zainteresował mnie szczególnie ten pokazujący zranienie gardła fragmentami szkła z rozbitego termosu. Pamiętam taki epizod z dzieciństwa, gdzieś z roku 1944. Mięsem naszpikowanym szkłem został nakarmiony pies Amor, który był bardzo grożny i słynął z tego, że jego szczek słychać było na kilka kilometrów. Zrobili to pijani żołnierze sowieccy, którzy przyszły ukraść z gospodarstwa świnię. Pies rzeczywiście stracił głos na kilkanaście dni a wujek świnię, na zawsze… Nie wyobrażam sobie jednak, że mógłby tak zrobić człowiek-człowiekowi, polski strażnik lub mieszkaniec granicy, spragnionemu lub głodnemu przybyszowi, a nawet wrogowi. Moja, ukształtowana przez dekalog wyobrażnia, tego nie obejmuje.

Po szóste – jedna z Pięciu Prawd Polaków uchwalonych jeszcze przed II wojną światową na Zjeżdzie Polaków w Niemczech mówi: „Polska jest naszą matką, o matce nie wolno mówić żle.” Ufając krytykom filmu można byłoby zapytać: czy pani Holand jest z Poland?

Po siódme – zastanawiam się, czy  bardziej akuratnym dla realizacji „cywilizacyjnej” wizji filmu nie byłaby historia wydarzeń z granicy Palestyny i Izraela? Tam, na przykład, po zakończeniu oblężenia Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem i wycofaniu się z Dżeninu przed około 20 laty Izrael wyrzucił większość dziennikarzy zagranicznych, w tym dziennikarzy Agencji Reutera, by obrazki torturowanych wyrafinowanymi metodami, znanymi jako: „lodówka”, „żaba”, czy „tygrysia klatka” oraz trupów palestyńskich partyzantów leżących, jak w Katyniu, z twarzą do ziemi, z dłońmi skrępowanymi sznurami lub drutami i raną postrzałową w głowie, nie były pokazywane w światowych mediach. Podczas  antypalestyńskiej operacji „Mur II” z wiadomych powodów ginęli przede wszystkim mężczyżni i dzieci. Padł od kuli 8-letni chłopiec za to, że rzucał kamieniami. Na ulicy zastrzelono Palestynkę wracającą do domu i jej dwóch synków. Może być jednak pouczające, jak Szymon Weiss w wywiadzie przeprowadzonym w 2002r w TVN24 przez red. J. Pochankę odniósł się do ataków terrorystycznych.

Sz.W:- „To jest dziki barbaryzm. Papież wczoraj powiedział, że trzeba potępić coś takiego!

TVN24:- Papież zawsze potępiał zamachy, tak samo jak potępiał wjazd czołgami do Betlejem…

Sz.W:-Nie, to nie jest to samo…, bo jak my wchodzimy z czołgami, to nie jest reokupacja, my nie mamy żadną chęć tam zostać/…/To, co robi naród, jak się broni? Używa swojej armii ale używa bardzo delikatnie!/…/

TVN24:- Ale na ile delikatny może być czołg?

Sz.W:- Czołg jest bardzo delikatny, jeżeli tankista jest człowiekiem i nie strzela do niewinnych ludzi. My nigdy nie strzelamy na dzieci, a oni mordują dzieci! To jest dzika kultura, niebezpieczna dla całego świata!”

Przyznacie Państwo, że to piękny, pouczający i gotowy do filmu dialog. I też z cywilizacyjnym przesłaniem dla świata: cała nadzieja w hamulcu delikatnego tankisty!

Serdecznie wszystkich pozdrawiam,

Wojciech Żebrowski